czwartek, 1 maja 2014

Basiory

Imię: Christopher (dla przyjaciół Chris), choć kiedyś miał na imię Kristoff
Płeć: Basior
Wiek: 5 lat
Rodzina: Została daleko stąd w tak zwanych "ciepłych krajach". A no tak, jest jest jeszcze Floki...
Partnerka: Jego ranga wymaga, aby znalazł sobie partnerkę, więc owszem, szuka
Charakter: Pomysłowy i zaradny wilk. Nie cierpi, kiedy ktoś go w czymś wyręcza. Czasami wymaga od siebie za dużo jak na jednego wilka. Często robi sobie wyrzuty o byle głupotę (,,Znowu zapomniałeś sprawdzić stan spiżarni, Chris! Ogarnij się!"). Inne wilki traktuje przyjaźnie, nie stara się od razu każdego "najeżdżać" tekstami typu ,,Kim jesteś?", ,,Czego tu szukasz?" i tym podobne. Lubi poznawać swoje otoczenie. Chętnie pomaga innym. Nienawidzi kłusownictwa i bezcelowej śmierci, czyli zabijania dla zabawy.
Dodatkowy opis: Chris szanuje każdą formę życia i stara się ją jak najbliżej poznać. Fascynują go zwłaszcza stworzenia z etykietką ,,Mit". Wolny czas spędza na przyglądaniu się różnym ciekawiących go zwierzętom i zapisywaniu w głowie każdy szczegół (a pamięć ma bardzo dobrą).
Historia: Urodził się w o wiele cieplejszym kraju. Jego rodzina zajmowała się kłusownictwem (paskudna ironia). Od dziecka brzydził się przynoszonymi do domu trofeami, nienawidził spać na skórach zwierząt obecnie wymarłych - z wiadomych przyczyn. Dorastał więc w otoczeniu wrogo do niego nastawionym. Otwarcie krytykował podejście jego rówieśników do polowań i nie jeden raz przez to wygarbowano mu skórę. Niecierpliwie czekał na dzień, kiedy to legalnie będzie mógł opuścić tą watahę pełną sadystów. Gdy w końcu tak się stało...stracił wszelki zapał. Był sam, na nieznanym terenie nie zamieszkanym przez choćby zająca, żadnych wodopojów, a co za tym idzie praktycznie żadnych szans na przeżycie. Pewnie błąkałby się po pustkowiu, gdyby nie pewien mały samiec krzakogona. Biały, pięcioogoniasty lisek o złotych oczach wzbudził w Chrisie fascynację. Po raz pierwszy widział tak cudowne stworzenie (tak myślał dopóki nie zobaczył kirinów). Samczyk prowadził go, choć wilk nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Po prostu ślepo podążał za tajemniczą istotką ciekawy jej zachowań, sposobu życia i tym podobnych spraw, których skarb doceniają tylko uczeni. W końcu trafił na malownicze osuwisko usiane jaskiniami, a jego przyjaciel o pięciu ogonach znikł.
Ranga: Samiec Alfa
Właściciel: NyanCat^._.^~
~*~*~*~
Imię: Sayan
Płeć: Basior
Wiek: 4 lata
Rodzina: Młodsza siostra Ava
Partnerka: Szuka ale czy znajdzie?
Charakter: Say jest wytrwały w dążeniu do celu i nie odpuszcza łatwo. Wie czego chce i wie czego oczekują od niego inni. Może i nie wygląda za mądrze potrafi się wykazać inteligencją. Czasami zachowuje się totalnie nieodpowiedzialnie. Potrafi być zabawny i ma poczucie humoru, lubi żartować, ale nie wie kiedy przestać. Uwielbia imponować innym i nie potrafi się oprzeć wyzwaniom. Mówi, że niczego się nie boi ale tak naprawdę sam ma wątpliwości czy można go nazwać odważnym. Czasami zdarzają mu się napady szału
Dodatkowy opis: Uwielbia polowania chociaż tropienie nie wydaje się ekscytujące. Jest bardzo szybki i zwinny przez swoich dawnych kolegów był nazywany Wiatronogim i oczywiście był hersztem bandy. Nigdy nie unika walki i chociaż panicznie boi i brzydzi się krwi nie pokazuje tego przeciwnikowi. Często śnią mu się koszmary i wyje przez sen oczywiście zaprzeczy jeśli mu to wypomnisz.
Historia: Urodziłem się w wędrownej watasze. Mój ojciec był tam naprawdę kimś, co prawda nie alfą ale cała wataha miała do niego szacunek. Miałem dużo rodzeństwa, tak wiele, że trudno spamiętać ich imiona, można powiedzieć że mój ojciec miał...no cóż owocny żywot. Rodzice chcieli żebym został myśliwym albo wojownikiem jak z resztą moi starsi bracia i ojciec, ciągle tylko słyszałem ,,spójrz na swojego ojca, czemu nie możesz być taki wspaniały jak on?'' No więc próbowałem. Pewnego ranka Alfa prowadził watahę wąwozem i w czasie ogólnego zamieszania udało mi się wymknąć z pochodu i pozbierać moją paczkę. Poprzedniego dnia wyśledziłem dość duże stado reniferów i zanim ktokolwiek zauważył naszą nie obecność dogoniliśmy zwierzęta. Tchórzliwe rogacze zerwały się do ucieczki jak tylko zwietrzyły zapach młodych łowców. Goniliśmy je jakieś pół godziny może trochę dłużej potem renifery znikły z pola widzenia. Po prostu zapadły się pod ziemię. Szybko zrozumiałem, że wbiegły do wąwozu dokładnie tego którym szła teraz nasza wataha! Kiedy moja paczka również to sobie uświadomiła, uciekli w kierunku z którego przyszliśmy. Wiedziałem, że jeśli tylko wrócę powiedzą wszystko Alfie co więcej zwalą na mnie całą winę. Miałem ochotę uciec, tak na zawsze i nie wrócić już nigdy znaleźć jakiś las może jaskinię i trochę jedzenia...Ale nie tego oczekiwali rodzice uciekając okryłbym się hańbą.Zbiegłem więc tą samą drogą co rogacze. Moim oczom ukazał się okropny widok. Ciała wilków leżały bezwładnie pod ścianami z pomiędzy ich połamanych żeber na kamienie wylewały się parujące jeszcze wnętrzności między martwymi szybko znalazłem starego alfę a potem ojca. Leżał do połowy wciśnięty w szczelinę chyba próbował schować się między skałami. Nie zdążył, kopyto któregoś renifera uderzyło go w głowę pozbawiając przytomności potem pozostałe po nim przebiegły miażdżąc mu czaszkę. Nikt z ocalałych nie podejrzewał, że to ja jestem odpowiedzialny za tragedie. Po krótkiej naradzie mój najstarszy brat został wybrany alfą ponieważ poprzedni nie miał potomków. Nikt nawet nie próbował pochować czy spalić ciał jak nakazywała tradycja. Matki szukały szczeniąt a te z kolej szukały rodziców i rodzeństwa albo już nie żyły. Zaginęła też moja siostra Ava początkowo pomagałem jej szukać ale zżerał mnie strach i nie mogłem się na niczym skupić bałem się że któryś z basiorów nakabluje mojemu bratu alfie. Nie mogłem spać a jak wreszcie zasnąłem śnili mi się martwi członkowie watahy którzy patrzyli z wyrzutem i szeptali ,,to on nas zabił''. W końcu nie wytrzymałem, przyznałem się bratu. Był wściekły rzucił się na mnie i zaczął mnie okładać gryźć i szarpać jak nigdy a ja chciałem tylko tego żeby nikomu nie powiedział błagałem go ale rozkazał mi to powiedzieć jeszcze raz przed resztą watahy. Przyznałem się i wskazałem też wspólników. Alfa zadecydował, że o moim losie rozstrzygnie następnego dnia pozostali zostali natychmiast wygnani. Uciekłem w nocy wiem, że inaczej brat musiał by wyszarpać mi wnętrzności przez dziarę po oderwanej głowie tak się karało zbrodniarzy i zdrajców a ja zaliczałem się w ich poczet. Postanowiłem odszukać Ave i to mniej więcej tak tu trafiłem.
Ranga: Wojownik
Właściciel: agora
~*~*~*~
Imię: Floki
Płeć: Basior
Wiek: 6 lat
Rodzina: Tu ogólnie żadnej nie ma, oprócz kochanego braciszka Chrisa. Jeśli chodzi o szczeniaki, to od zawsze bał się mieć dziecko. To nie przez brak odpowiedzialności. Po prostu martwi się, że będzie takie same jak on (czyli kolejny niebezpieczny wariat w okolicy).
Partner: Cóż...trudno orzec. Z jednej strony po co się fatygować i plątać w te wszystkie romanse, ale jeśli znajdzie się osoba równie pokręcona jak on, to można próbować.
Charakter: Floki ma dość...zmienny charakter. Zawsze mówi tym swoim denerwującym, ironicznym tonem, toteż trudno stwierdzić, czy mówi coś na poważnie czy sobie żartuje. To mistrz sarkazmu i gierek na czas. Nie unika walki. Nawet więcej, bardzo ją lubi. Nie chodzi tu o bezmyślne ubijanie nieświadomego ataku jelenia, tylko o prawdziwy pojedynek z innym wilkiem. A jako osoba wychowana w mrozie nie ma sobie równych. Jest dość przesądny i nieco fanatyczny pod tym względem. Wszelkie niepewności ukrywa pod złośliwym i wyraźnie sztucznym uśmiechem. Twierdzi, że jedyne co go może wystraszyć to jego własny, chory umysł. Wilki często nazywają go psychopatą i nie ukrywa, że mogą mieć rację. Często zgrywa filozofa.
Dodatkowy opis: O tym, że Floki jest przesądny już wiadomo. Nie jest typu tych chorobliwych fanatyków, którzy boją się czarnych kotów i przechodzenia pod drabiną. On wierzy, że każdy jego i innych krok jest z góry przewidziany przez jakieś potężniejsze istoty, a każda próba zakłócenia tego procesu może się skończyć fatalnie. Toteż codziennie gdy tylko wstaje sprawdza układ chmur na niebie, kolor wschodzącego słońca, wiatr i zachowanie zwierząt. Cały dzień uważnie pilnuje wszelkich znaków na niebie i ziemi. Czasami (o dziwo) zdarzało mu się uniknąć dzięki temu jakiejś katastrofy.
Historia: Urodził się jako pierwszy z rodzeństwa. I jako jedynak. Wierzył głęboko, że to z powodu jego wybuchowego charakteru był jedynym w miocie. Jego ojciec cieszył się, że ma syna...nie na długo. Floki był po prostu...dziwny. Gdy niańka próbowała zabrać rocznego szczeniaka na spacer, dzieciak powtarzał, że niebo mu na to nie pozwala, a gdy rodzice namawiali go do zabawy z innymi przezywał kolegów od prymitywów i "jednostek poniżej przewidzianej normy intelektualnej". Czasem nie mieli pojęcia co to w ogóle znaczy, ale nie przeszkadzało im to w złojeniu skóry "temu dziwakowi". No więc ojciec zupełnie stracił do niego cierpliwość i poczekał na następnych synów. Całe szczęście - lub nieszczęście - miał jeszcze jednego, który nie wierzył bredniom Flokiego. Nazywał się Kristoff. Floki nie doczekał się dorosłości brata (więc nie mógł wiedzieć, że malutki Kristoff stał się Christopherem), ponieważ opuścił watahę mając półtorej roku. Wychowywał się z wędrownymi watahami. Niektórzy uważali go za szaleńca, inni za wieszcza. Tym sposobem dotarł do tych północnych krain, do których szybko zapałał miłością.
Ranga: Marszałek
Właściciel: NyanCat^._.^~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.