Popatrzałam litościwie jeszcze raz na waderę. Czułam się wtedy ważnie,
no bo chyba pierwszy raz ktoś przyszedł do mnie specjalnie tylko po to,
aby mnie przepraszać. Ba, nawet błagać mnie o przebaczenie!
Uświadamiając to sobie, zaczęłam się śmiać, ale Colombin raczej nie
wiedziała, o co mi chodzi. Wyglądałam wtedy na pewno jak wariatka, no
bo... jest cisza, a tu nagle ni z tego, ni z owego wybucham śmiechem.
Jakie ja wtedy miałam ogromne poczucie szczęścia, że wilki nie słyszą
myśli innych. Musiałam pogratulować waderze tego, że pierwszy raz w
życiu ktoś, w tej sytuacji ona, doprowadziła mnie do takiego stanu.
-To wybaczasz, czy nie - zaczęła się niecierpliwić i powoli złościć się na mnie.
-Aha, zapomniałam,że ci nie odpowiedziałam - powiedziałam wybuchając
jeszcze bardziej gromkim śmiechem. Przy okazji, Colombiana wybiła mnie z
zamyślenia i chwilę później zaczęłam racjonalnie myśleć.
-Tak wybaczam ci - odezwałam się po momencie, uspokajając się trochę. -
Muszę przyznać, poprawiłaś mi humor i chyba cały dzisiejszy dzień -
zwróciłam się do wadery.
-Jak niby ? - spytała, dalej będąc skołowana.
-Ach, nie ważne... Na prawdę, nie ważne... - odpowiedziałam dalej po
cichu trochę się jeszcze śmiejąc. Nie musiało minąć wiele czasu, a
nieopanowanym śmiechem zaraziłam też Colombianę. Wtedy, to obje
śmiałyśmy się bez powodu.
-Idę się przejść i uspokoić,chodź też - powiedziałam, już wtedy na prawdę próbując się wyciszyć
Poszła za mną i ruszyłyśmy przed siebie, nie mając celu... Po prostu -
szłyśmy. Myślałam sobie o tym, co działo się jeszcze niedawno.
-Ej, ja też przepraszam - powiedziałam nagle z poczuciem winy.
-Za co niby ? - zapytała Colombiana, wtedy już rzeczywiście zdziwiona.
-No, wiesz... Za Sayana, nie wiedziałam, że go tak lubisz - opowiedziałam waderze.
-Dobra, nie ważne, pogadajmy o czymś innym - odpowiedziała, chcąc zmienić temat.
Wtedy właśnie nastała cisza, chodziłyśmy tak, "zwiedzając" tak kilka terenów naszej watahy.
-A może do kogoś pójdziemy? Co same zrobimy? Nic nie zrobimy.... - zaproponowałam.
-Jak chcesz, tylko do kogo ty chcesz teraz iść ? - zdziwiła się Colombiana.
-W sumie... - rozmyśliłam się. - Nie wiem, jak kogoś znajdziemy, to wtedy wrócę do tego tematu - dodałam.
Nagle zobaczyłam kilkanaście metrów przed nami czyiś cień .
-O, zobacz, ktoś tam jest! - powiedziałam do Colombiany i pobiegłam, zostawiając waderę w tyle...
Colombiana ? Ktoś ? Przepraszam, że krótkie :c