sobota, 3 stycznia 2015

Od Moonlight (CD Christophera): Szczęście

To było dziwne, ale i na to czekałam. W końcu się odważył i zapytał się czy będę jego partnerką. Jeszcze chwila a sama bym to zrobiła. Szczęście napęczniało w moim sercu, mogłam wręcz latać. Bardzo piękne uczucie. Przez chwile przed oczami stanęły mi przed oczami różne obrazy. Na jednym z nich była pokazana scena gdzie spacerujemy po terenach watahy, a koło nas pałęta się dwójka szczeniąt. potem gdy one dorastają. Nasza starość i nawet śmierć, ale liczyło się to, że Chris był przy mnie. W oczach stanęły mi łzy, nie byłam już za młoda. Rzuciłam się na Chrisa.
-Tak, tak ,tak- Wyszeptałam mu wprost do ucha.

Chris przepraszam za długość tak jakoś wyszło.

czwartek, 1 stycznia 2015

Od Avy (CD Flokiego): Groźba hipotermii

Spięłam się. Było mi zimno. Jakże ja nie znoszę lodowców.
-Nie boję się-wykrztusiłam szczękając zębami-W-wcale.
Skoczyłam i...wylądowałam na krze odłamanej przez Flokiego. Znaczy...trudno to nazwać lądowaniem...bardziej upadkiem. Poślizgnęłam się na śliskiej powierzchni lodu i o mało nie wleciałam do wody. Dźwignęłam się z ziemi nadal rozdygotana.
Chciałabym móc powiedzieć, że następny skok mi się udał...i mogę tylko, że byłoby to ewidentne kłamstwo. Za drugim razem tylne łapy mi się rozjechały, a siedzenie obiło się. potem też lepiej nie było włożyłam w skok za mało energii- ogon zaliczył zimną kąpiel.
Za czwartym razem skoczyłam trochę za daleko i zajechałam na samą krawędź. Kra się przechyliła, a nos z impetem wleciał w wodę razem z pyskiem. Nałykałam się lodowatej wody czego efektem było jeszcze większe wyziębienie. Może jakoś by to szło gdyby nie fakt, że te kawały lodu bez przerwy się kołysały przez co cały czas chwiałam się na łapach.
Udało mi się jednak wyciągnąć z tego pewne wnioski. Przy następnych skokach nie obmyłam sobie już ani ogona, ani pyska. Łapy przestały się rozjeżdżać, dzięki czemu siedzeniu nie zagrażały już kolejne sińce.
Ostatecznie jednak obiłam sobie całe ciałko bo wyczerpana ciągłym udawaniem zająca padłam na jednej z większych kier.
-Mogę już przerwę?-wydyszałam.
Basior przekrzywił głowę wyraźnie rozbawiony.
-A teraz bez jednej łapki.
-Co?!
Momentalnie zerwałam się na równe łapy o mało nie spadając z kołyszącej się kry.
-Tak się przecież nie da!-krzyknęłam podskakując w miejscu na trzech łapach, z lewą tylną uniesioną.
Ten stanowczo pokręcił głową.
-Mam ci udowodnić, że tak?
-Nie...-odparłam po chwili spuszczając głowę-Nie musisz.
Po co miałam się znowu ośmieszać? Mu się uda, a ja znowu wyjdę na głupiego smarkacza.
Zrezygnowana podjęłam te bezsensowną próbę, która, jak łatwo się domyślić, skończyła się niepowodzeniem. Nie doleciałam zbyt daleko. Poślizgnęłam się, a obie tylne łapy wylądowały w wodzie. Przeszył mnie lodowaty chłód. Łapy, które nadal pozostały suche z trudem powstrzymywały resztę ciała przed nieprzyjemną kąpielą.

Floki? Jakoś niezbyt mi się uśmiecha wizja hipotermii.

Od Diane (CD Colombiany)

Popatrzałam litościwie jeszcze raz na waderę. Czułam się wtedy ważnie, no bo chyba pierwszy raz ktoś przyszedł do mnie specjalnie tylko po to, aby mnie przepraszać. Ba, nawet błagać mnie o przebaczenie! Uświadamiając to sobie, zaczęłam się śmiać, ale Colombin raczej nie wiedziała, o co mi chodzi. Wyglądałam wtedy na pewno jak wariatka, no bo... jest cisza, a tu nagle ni z tego, ni z owego wybucham śmiechem. Jakie ja wtedy miałam ogromne poczucie szczęścia, że wilki nie słyszą myśli innych. Musiałam pogratulować waderze tego, że pierwszy raz w życiu ktoś, w tej sytuacji ona, doprowadziła mnie do takiego stanu.
-To wybaczasz, czy nie - zaczęła się niecierpliwić i powoli złościć się na mnie.
-Aha, zapomniałam,że ci nie odpowiedziałam - powiedziałam wybuchając jeszcze bardziej gromkim śmiechem. Przy okazji, Colombiana wybiła mnie z zamyślenia i chwilę później zaczęłam racjonalnie myśleć.
-Tak wybaczam ci - odezwałam się po momencie, uspokajając się trochę. - Muszę przyznać, poprawiłaś mi humor i chyba cały dzisiejszy dzień - zwróciłam się do wadery.
-Jak niby ? - spytała, dalej będąc skołowana.
-Ach, nie ważne... Na prawdę, nie ważne... - odpowiedziałam dalej po cichu trochę się jeszcze śmiejąc. Nie musiało minąć wiele czasu, a nieopanowanym śmiechem zaraziłam też Colombianę. Wtedy, to obje śmiałyśmy się bez powodu.
-Idę się przejść i uspokoić,chodź też - powiedziałam, już wtedy na prawdę próbując się wyciszyć
Poszła za mną i ruszyłyśmy przed siebie, nie mając celu... Po prostu - szłyśmy. Myślałam sobie o tym, co działo się jeszcze niedawno.
-Ej, ja też przepraszam - powiedziałam nagle z poczuciem winy.
-Za co niby ? - zapytała Colombiana, wtedy już rzeczywiście zdziwiona.
-No, wiesz... Za Sayana, nie wiedziałam, że go tak lubisz - opowiedziałam waderze.
-Dobra, nie ważne, pogadajmy o czymś innym - odpowiedziała, chcąc zmienić temat.
Wtedy właśnie nastała cisza, chodziłyśmy tak, "zwiedzając" tak kilka terenów naszej watahy.
-A może do kogoś pójdziemy? Co same zrobimy? Nic nie zrobimy.... - zaproponowałam.
-Jak chcesz, tylko do kogo ty chcesz teraz iść ? - zdziwiła się Colombiana.
-W sumie... - rozmyśliłam się. - Nie wiem, jak kogoś znajdziemy, to wtedy wrócę do tego tematu - dodałam.
Nagle zobaczyłam kilkanaście metrów przed nami czyiś cień .
-O, zobacz, ktoś tam jest! - powiedziałam do Colombiany i pobiegłam, zostawiając waderę w tyle...

Colombiana ? Ktoś ? Przepraszam, że krótkie :c

Szczęśliwego nowego roku!

 Pewnie każdy z was przeczyta to już chyba po raz setny, ale etykieta wymaga złożenia odpowiednich życzeń :)
 Wszystkiego najlepszego z okazji nowego roku 2015! Wszystkim członkom (tym przyszłym również, przeszłych na szczęście jeszcze nie ma) życzę dużo zdrowia, mało stresu, dobrych ocen i przede wszystkim dobrej weny do opowiadań (ci, którzy mieli okazję chorować na bezwenus totalus wiedzą o co mi chodzi). Mam też nadzieję, że jak na razie dobrze bawicie się pisząc opowiadania do naszej małej watahy. Członków może i jest mało, ale czytając opowiadania mam czasem niezły ubaw (w tym dobrym znaczeniu słowa "ubaw").
 A jednak prosiłbym, byście napisali w komentarzu, czy macie jakiekolwiek skargi dotyczące bloga: częstotliwości wstawiania opowiadań (która jednak w większości zależy także od was), błędów technicznych czy choćby wyglądu strony. Nie kryjcie się z krytyką. Nic nie jest idealne, a zwłaszcza internetowe watahy :)
Jeszcze raz pozdrawiam serdecznie
NyanCat^._.^~