-To wybaczasz, czy nie - zaczęła się niecierpliwić i powoli złościć się na mnie.
-Aha, zapomniałam,że ci nie odpowiedziałam - powiedziałam wybuchając jeszcze bardziej gromkim śmiechem. Przy okazji, Colombiana wybiła mnie z zamyślenia i chwilę później zaczęłam racjonalnie myśleć.
-Tak wybaczam ci - odezwałam się po momencie, uspokajając się trochę. - Muszę przyznać, poprawiłaś mi humor i chyba cały dzisiejszy dzień - zwróciłam się do wadery.
-Jak niby ? - spytała, dalej będąc skołowana.
-Ach, nie ważne... Na prawdę, nie ważne... - odpowiedziałam dalej po cichu trochę się jeszcze śmiejąc. Nie musiało minąć wiele czasu, a nieopanowanym śmiechem zaraziłam też Colombianę. Wtedy, to obje śmiałyśmy się bez powodu.
-Idę się przejść i uspokoić,chodź też - powiedziałam, już wtedy na prawdę próbując się wyciszyć
Poszła za mną i ruszyłyśmy przed siebie, nie mając celu... Po prostu - szłyśmy. Myślałam sobie o tym, co działo się jeszcze niedawno.
-Ej, ja też przepraszam - powiedziałam nagle z poczuciem winy.
-Za co niby ? - zapytała Colombiana, wtedy już rzeczywiście zdziwiona.
-No, wiesz... Za Sayana, nie wiedziałam, że go tak lubisz - opowiedziałam waderze.
-Dobra, nie ważne, pogadajmy o czymś innym - odpowiedziała, chcąc zmienić temat.
Wtedy właśnie nastała cisza, chodziłyśmy tak, "zwiedzając" tak kilka terenów naszej watahy.
-A może do kogoś pójdziemy? Co same zrobimy? Nic nie zrobimy.... - zaproponowałam.
-Jak chcesz, tylko do kogo ty chcesz teraz iść ? - zdziwiła się Colombiana.
-W sumie... - rozmyśliłam się. - Nie wiem, jak kogoś znajdziemy, to wtedy wrócę do tego tematu - dodałam.
Nagle zobaczyłam kilkanaście metrów przed nami czyiś cień .
-O, zobacz, ktoś tam jest! - powiedziałam do Colombiany i pobiegłam, zostawiając waderę w tyle...
Colombiana ? Ktoś ? Przepraszam, że krótkie :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.