czwartek, 27 listopada 2014

Od Christophera (CD Colombiany i Moonlight): Żeńska dominacja

 Szliśmy w ciszy, wzdłuż granicy lasu. Ava nadal nieco pochmurna, za to Iana nie szczędziła języka. Wypytywała się o tereny, jaskinie, ilość członków, ponarzekała trochę na łapy i tutejsze niedźwiedzie (nie miałem na razie ochoty pytać co ma do miśków). Słońce zaczęło zachodzić. Widoczne już całkiem niedaleko Osuwisko skąpane było w pomarańczowym świetle. Nagle usłyszałem ostrzegawczy tętent kopyt...
 - Na bok! - krzyknąłem.
 W ostatniej chwili uskoczyliśmy między drzewa. Tuż za nami przebiegło stado rogatych roślinożerców.
 - Renifery? - spytała Ava.
 - Nie - odpowiedziałem. - To tylko karibu. Nie mam pojęcia czemu podeszły tak blisko osuwiska. Tu jest dla nich za gorąco. I jak przebrnęły tajgę...?
 - Pewnie przez ten przeklęty wąwóz - burknęła wadera.
 Żeby nie tracić czasu ruszyliśmy dalej przez las. Wyszliśmy na niewielką polanę. Właśnie krótko - o ile tak potrafię - opowiadałem Colombianie o kirinach, gdy nagle z lasu wyleciała sowa a za nią wybiegła biała wadera z niebieskimi oczami. Wydawała mi się dziwnie znajoma. Urwałem i zatrzymałem się. Nieznajoma jeszcze nas nie zauważyła.
 - Kim jesteś? - spytałęm.
 Spojrzała w naszą stronę. Gapiłem się jak oczarowany. Skąd ja znam te błękitne oczy?
 - Nie ważne kim jesteś! - wypaliła Iana. - Ważne, gdzie nauczyłaś się tak szybko biegać! Być może jesteś szybsza ode mnie, ale nie, to niemożliwe.
 Ava nadepnęła mi specjalnie na łapę i spojrzała karcąco. Otrząsnąłem się.
 - Wybacz za nią - powiedziałem przyjaźnie. Colombiana zgromiła mnie wzrokiem, ale już nie męczyła przybyszki. - Nazywam się Christopher i jestem alfą Watahy Północy. Tamta młoda dama to Ava, a to MIŁE przywitanie zapewniła ci Colombiana. Mógłbym teraz dowiedzieć się co tutaj robisz?
 - Ja... - biała wadera chyba dawno nie odzywała się do wilka. Była niepewna i nieco zawstydzona.
 - Nie martw się. Nie zamierzamy zrobić ci krzywdy - zapewniłem nieznajomą. Po chwili niepewności odpowiedziała:
 - J-jestem Moonlight. Sowa mnie tu przyprowadziła.
 Iana z tyłu stłumiła śmiech. Ja jednak nie widziałem w tym nic niezwykłego. Mnie przyprowadził tu pięcioogoniasty lis.
 - Mądre zwierzę - stwierdziłem z uśmiechem patrząc na ptaka kołującego nad polaną. - Należysz do jakiejś watahy?
 - N-nie... - odpowiedziała nieufnie biała wadera.
 - Skoro już się spotkaliśmy, to może dołączysz, albo chociaż zostaniesz na kolacji?
 Po minucie niepewności Moonlight pokiwała głową.
 - No to na co czekamy? Chodźcie, zaraz się ściemni...
 Ruszyłem przodem. Nadal kołatało mi w głowie pytanie: czy ja już jej kiedyś nie spotkałem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.