piątek, 28 listopada 2014

Od Sayana (CD Colombiany): Wdzięczność

Nienawidzę być dłużnikiem.Rodzice pozwalali mi odczuć w każdym spojrzeniu i geście ,że to im zawdzięczam istnienie.Na szczęście bagno nie było odpowiednim miejscem do rozmyślań.Ogon chyba zaczął mi przymarzać do ziemi a o osuszeniu futra nie było mowy wszechobecna srebrzysta mgła wiązała mnie i Iane mokrymi mackami.Wilczyca siedziała obok mnie tak blisko że mogłem wyczuć ciepło jej ciała.
-Halo? -spytała gdy zobaczyła ,że się na nią gapie -mówiłam że masz dług...-zmarszczyła pysk niezadowolona- to błoto wypłukało ci mózg czy po prostu jesteś głuchy?
Mimo ,że ze mnie drwiła miałem ochotę przysunąć się bliżej.Czułem się jakby ktoś rzucił na mnie urok.
W towarzystwie wilczycy moczary przestały wydawać się przerażające zacząłem dostrzegać w nich nawet coś pięknego.Ona też była piękna, oblepiona błotem ale piękniejsza od czegokolwiek co oglądały moje oczy.Wtedy dotarło do mnie to co mówiła przed chwilą.
Mówiłem że nienawidzę mieć długów?
-Że co proszę słucham?-język mi się plątał pod wpływem roziskrzonego wzroku Colombiany
-Aha...więc jednak głuchy
To mnie trochę otrzeźwiło.
 -Chciała byś! Prawie urwałaś mi ogon!
-Ja ci życie ratowałam!-odkrzyknęła
-Ta... Ładne bym miał życie bez ogona!
-Trochę wdzięczności!-wywarczała prze zaciśnięte zęby niby to zła ale jednak nie - Może byś z łaski swojej podziękował!?
No tak ,stoimy po kostki w mule i krzyczymy na siebie ledwo się widząc w narastającej ciemności. Czy to nie dziwne? Powiodłem wzrokiem po bagnie, pod wodą w dość sporej odległości migotały żarłocznie ogniki. W okół panowała temperatura bliska zera ale nie było mi zimno. Było nawet gorąco.
-Podziękuje jak wyjdziemy stąd żywi
Odwróciła się oburzona i poprowadziła mnie w nieznanym kierunku. Po jakimś czasie nawet ona zgubiła drogę w gęstniejącej ciemności. Obracała się chwilę w miejscu węszyła a potem spuściła głowę. Patrzyłem na nią z narastającą niepewnością. Czułem dreszcze gdy ogniki podpływały coraz bliżej. Woda delikatnie bulgotała. Zbliżyłem się od Iany.
-Hej -potarłem nosem o jej łape- nie ma sytuacji bez wyjścia na pewno znajdziesz drogę
Nie wiem czy to pomogło. Małe podwodne płomyczki się zbliżały i wyglądało na to że tylko ja je widzę.
Potem wilczyca nagle podniosła głowę. Znalazła drogę.
Leżeliśmy na trawie chichocząc bez sensu. To naprawdę śmieszne że żyjemy .
-Teraz chyba musisz mi coś powiedzieć-powiedziała Iana podnosząc się z ziemi
Miała rację. Jestem jej coś winien. Wstałem i przysunąłem się tak blisko jak tylko mogłem.
-Dziękuje- wyszeptałem
Potem sam nie wiem czemu, pocałowałem ją lekko w chłodny policzek.Była zaskoczona i nie zrobiła nic żeby się odsunąć.Zawstydziłem się własnym zachowaniem.Uciekłem

Columbiana? Chcesz coś dodać

1 komentarz:

  1. Jestem z ciebie dumna braciszku 030
    Robisz znaczące postępy -ktoś się na to zgodził xD

    Ava

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.