wtorek, 18 listopada 2014

Od Sayana: Pobudka

Promienie słońca przebijały się przez moje powieki. Znowu śniły mi się koszmary. Co prawda tym razem martwi nic nie mówili ale ich spojrzenia wystarczały za wszystko. Najgorszy był ojciec patrzący ze swojego grobu-szczeliny z tą potrzaskaną czaszką i wiszącą luźno szczęką. Wiedziałem ,że muszę wstać i iść dalej bo chociaż od chwili ucieczki niemal bez przerwy biegłem mimo pośpiechu prawie każdej nocy dało się usłyszeć gorączkowe wycie goniących mnie wilków. Za dobrze znałem głos kompanów z paki by mieć choćby najsłabszy promyczek nadziei ,że pogoń wysłał z mną alfa. Oni nie obejdą się ze mną łagodnie ,przy tym co obiecali mi zrobić wyciąganie płuc i innych flaków przez gardło może się wydawać nawet pieszczotą. W sumie mają całkowicie słuszny powód w końcu to prze zemnie stracili dom, szacunek i stado. Ciekawe kto jest teraz przywódcą. Pewnie Ian, w końcu to on za każdym razem próbował mnie zniszczyć...
W końcu wygrzebałem się z mojego dość mocno obrzydliwego schronienia. Truchło zwierzęcia które według mnie kiedyś było karibu zostało już obdarte ze skóry i pocięte szponami padlinożerców którzy, nawet kiedy się tu zjawiłem nie chcieli porzucić łupu. Te śmierdzące ptaszyska z łysą głową prędzej dawały się zabić niż odpędzić od ciała. W rezultacie mała mogiła powiększyła się o kilka obrzydliwych pierzastych ciał. Mógł bym je zjeść ale nawet głodny nie będę się poniżał do pożywienia się trupem czegoś co je trupy. Teraz pewnie cuchnę tak jak i one. Z niezadowoleniem powąchałem swoje futro, jego woń pozostawiała wiele do życzenia. Po całym ciele chodziły mi nieprzyjemne dreszcze jak wtedy kiedy miało się stać coś złego. Od zawsze miałem nosa do tych spraw no prawie od zawsze...Ale to już inna historia. Szkoda tylko, że nie posłuchałem ich wtedy. Przez chwilę łzy stanęły mi w oczach, pozwoliłem im się zakręcić parę razy ale nie wypuściłem ich na wolność. Nie mam prawa płakać. Jestem złym wilkiem. Nie mogę płakać złe wilki nie mają do tego prawa.
Jestem taki głupi głupi głupi! Czemu nie mogłem pomyśleć!? Uderzyłem w najbliższy kamień ,zabolało tak jak powinno.
Pomogło się trochę pozbierać. Odnalazłem świeży ,ledwie jedno dniowy trop Avy. Podążyłem za nim ale tym razem wolniej niż poprzednio. Ian i reszta raczej nie mieli w zwyczaju wcześnie wstawać a ja z przymusu stałem się ,że tak powiem rannym ptaszkiem.

Piłem ze strumienia gdy nagle światło słońca przed chwilą będącego w zenicie przysłonił cień czegoś ogromnego. Przełknąłem wodę i podniosłem wzrok na to coś.
Wielka kula futra spojrzała na mnie również małymi kaprawymi ślepiami.
-Eee -zacząłem- cześć, ja tu tylko się napić więc...
Kudłata góra podniosła się na nogi i dopiero teraz zobaczyłem jaka jest ogromna. Wtedy zaryczała chlapiąc wodą i nie chcę wiedzieć czym na około i uciekła.
Taaaa pomyślałem wysoki do nieba a głupi jak trzeba
Tylko coś ciągle się tu nie zgadzało. Ten kudłacz na pewno nie przestraszył się mnie. Oczywiście jestem strasznie groźny i przerażający ale nie wiedziałem ,że aż tak. No dobra nie byłem wcale groźny przynajmniej nie dla kogoś o jego rozmiarach. Był to ktoś inny ,a mianowicie brodzący powoli w górę strumienia niedźwiedź. Znowu te niemiłe dreszcze...
Miśku błagam tylko nie patrz na mnie pomyślałem cicho cofając się po własnych śladach.
Wtedy podniósł ogromny łeb i zamroził mnie spojrzeniem dwóch wielkich lodowato niebieskich oczu. Był głodny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.