-Gdzie?! Poszedł już sobie?!-Wrzasnęłam. Matko...ta żmija mogła mnie
ukąsić i był by to koniec mojego...krótkiego i samotnego życia.
Tylko że to nie był żaden wąż...Był to jakiś basior z małą wilczycą.
No..wyglądali jak ojciec z córką. Słodkie. Tylko to że sposób w który
mnie obudzili nie był już słodki.
-Odbiło wam?! Prawie umarłam na zawał!- krzyknęłam z oburzeniem. Co
jeszcze bardziej rozśmieszyło. Ech... nic dziwnego moi dawni rodzice
mówili mi że jak się focham to mam śmieszną minę. Em...nie przepadam jak
ktoś się ze mnie śmieje. Cóż takie życie.
-Co w tym śmiesznego?! Czy serio śmieszne jest to że prawie umarłam na
zawał?!- Krzyknęłam teatralnie. Hm..w sumie dawno się nie śmiałam.
Pomijając tą kupę białego mięcha.
Podeszłam do nich ciut bliżej.
-A i spokojnie nie mam żadnego choróbska. -Powiedziałam na wstępie
spoglądając na wilczyce.-Jestem zdrowa jak ryba, choć ryb nie jadam. A
tak w ogóle to jestem Colombiana dla nowo poznanych przyjaciół Iana. A
wy?
- Jestem Ava! -krzyknęła radośnie wilczyca. Wyglądała na mniej więcej
rok.Szary wilk miał już się przedstawić ale Ava przedstawiła go. -A ten tu
to Christo...coś albo po prostu Chris. Uśmiechnął się. Wyglądał na miłego, mam nadzieje że pozory mnie nie mylą.
-A wy to skąd? Córka i ojciec?-spytałam zaciekawiona...moja ciekawość nie zna granic.
Chris zrobił wielkie oczy i prawie mu wyszły na wierzch. Ava tylko się uśmiechnęła i pokiwała przecząco łebkiem.
-Nie...znalazłem ją...albo ona znalazła mnie. Jak kto chce-odpowiedział.-A ty to do jakieś watahy należysz?-spytał
-Nom...właściwie to od dawna żyje samotnie- odpowiedziałam schylając
łeb, a grzywka spadła mi na oczy. Dzięki czemu nie było widać moich łez.
O matuńku...jak ja dawno nie płakałam z tego powodu.
-To alfa z Watahy Północy. Może dołączysz?-Spytała Ava. Zaskoczyło mnie
to bo mówiła tak szybko że nawet Chris nie zdążył otworzyć pyska.
Spojrzałam na nią a potem znacząco na Chrisa...
-A w ogóle mogę?-spytałam nie pewnie. No bo... po co komu ja?!
-No właściwie możesz...tylko martwi mnie to że będziecie dwie kobiety a
ja biedny sam...-wymamrotał. Ava uśmiechnęła się szeroko ale nagle
utkwiła oczy w jakimś punkcie i zamarła. Po pewnym czasie spóściła łep i
spochmurniała. Może coś się stało? Spojrzałam twierdząco na Chrisa i
wskazałam na smutną Avę. Spytałam wyrazem moich oczu co się stało? Chris westchnął ciężko i powiedział bez głośnie że powie mi później. Pokiwałam
twierdząco.
-No to...może dołączę...a mogę?-spytałam jeszcze raz.
-Tak..chodźmy już. Robi się ciemno.-powiedział Chris, wstał i ruszył dając znak bym poszła z nim i z Avą. Ruszyłam za nimi ale troszku kulałam. ,Durne łapy' przeklinałam je w myślach.
Ava lub Chris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.