Usiadłam obok wejścia do jaskini. Było zimno ale ja już chyba nie wiem
co to mróz czy zimno. Westchnęłam a z mojego pyszczka wydobyła się para.
Usłyszałam cichy szelest. Robiło się ciemno. Spojrzałam na moją jedyną
przyjaciółkę. Sowa, usiadła koło mnie, wtuliła się w mój ciepły ogon
jakby było jej zimno.
-I jak tam twoje skrzydło?- Spytałam młodą sowę, wolała cieplejsze
klimaty ale kiedy tylko zaczęło zmierzchać przylatywała do mnie. Jak
zaczęła się nasza przyjaźń? Bardzo nietypowo. Uratowałam ją z łap lisa
polarnego który niósł ją w pyszczku. Na początku pomyślałam, że
przechwycę łup i tak też zrobiła. Zaniosłam roztrzęsioną sowę do mojej
no... po prostu do jaskini. Była młoda... Bardzo młoda. I przypomniałam
sobie moje dzieciństwo. Zrobiło mi się jej żal. Owinęłam jej skrzydło i
położyłam na moim legowisku wysłanym surami fok i niedźwiedzia
polarnego. Tak dzień w dzień opiekowałam się nią a ona mną. Leczyła moje
popękane serce od samotności. Jej bursztynowe oczy świeciły każdej nocy
a gasły każdego ranka. Pewnego dnia gdy przyszłam do jaskini ze
zdobyczą, nie zastałam mojej sówki, był to dzień. W panice wybiegłam na
dwór. Rozejrzałam się do o koła i nigdzie jej nie było. Zaczęłam się
włóczyć po śnieżnej krainie... Nigdzie jej nie było. Wróciłam do jaskini
przygnębiona i kogo tam zastałam? Moją sowę! Radość była ogromna, a to
co robiła w dzień nadal zostaje tajemnicą.
-Uchu, uchu- Odpowiedziała sowa, przybliżyłam mój pyszczek do jej głowy i
wessałam do nozdrzy zapach sowy. Z trudem powstrzymywałam się od
odgryzienia jej głowy ale dawałam radę. Sowa po chwili dziobnęłam mnie w
nos. Szybko go wycofałam.
-O co chodzi?- Sowa poderwała się do lotu przeleciała kawałek i spojrzała na mnie.
-Mam za tobą iść?- Spytałam a ona odleciała dalej. Mam rozumieć że to znaczy tak?
-Pobiegłam za nią. Byłam szybka, strasznie szybka. Lata praktyki
uciekania przed Niedźwiedziami. Sowa wyprowadziła mnie z śnieżnej
krainy. Zwolniła aż prawie całkowicie się zatrzymałam.
-Ja nie mogę,- Oświadczyłam smutno ale sowa usiadła na mojej głowie
dziobnęła mnie parę razy i pofrunęła przed siebie. -No dobrze- I znów
zaczęłam biec . Sowa leciał prosto aż nagle skręciła., powtórzyłam jej
manewr. Zahamowała na jakieś polance, ja zrobiłam to samo. - I co
chciałaś mi pokazać?
-Kim jesteś?- Usłyszałam głos basiora. Obejrzaną się i zrozumiałam, że
stoję przed małą waderą, potężnym basiorem i inną wadera. Odruchowo
ukryłam rany na moim boku i za szyi, ostatnia sprzeczka z Niedźwiedziem
nie była przyjemna.
-Nie ważne kim jesteś!- Krzyknęła czarno biła wadera- Ważne gdzie
nauczyłaś się tak szybko biegać! Być może jesteś szybsza od mnie ale nie
to niemożliwe.- Przechyliłam łeb na jeden bok. Co mam teraz zrobić?
Ava, Chris a może ty Iana ? Dokończy ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.