Już chciałem odpowiedzieć, kiedy nagle dobiegła do nas Iana.
- O, cześć Chris! - wyszczebiotała. - Co tam?
- Emmm...Iana? - Moonli spojrzała na nią znacząco.
- Coś nie tak?
- Może pójdziesz poszukać Sayana, albo Avę, co?
Colombiana przez chwilę patrzyła to na mnie, to na Moonlight. Po chwili jednak zrozumiała o co chodzi i pożegnała się. Nie uszło mojej uwadze, że na odchodnym puściła do Moonli oko.
- No to co chciałeś? - spytała biała wadera.
- Chodź to ci powiem - odparłem i ruszyłem w stronę tajgi.
Ruszyłem truchtem. Obejrzałem się za siebie i gdy upewniłem się, że Moonlight jest za mną przyspieszyłem. Wadera szybko się ze mną zrównała. Pobiegłem więc jeszcze szybciej - wilczyca nie pozostała długo w tyle. W końcu biegliśmy już przez las roześmiani jak szczenięta i nie mniej dobrze się bawiliśmy. Zatrzymaliśmy się dopiero na brzegu Oka Lasu. Padłem jak długi na mokry piasek. Byłem zdyszany, jednak Moonli wyglądała jakby w ogóle nie przebiegła jakiegoś kilometra pełnym cwałem.
- Jakim cudem nie jesteś zmęczona? - wysapałem.
- Lata praktyki - odparła wadera dumna ze swojego małego zwycięstwa.
- Kiedyś będziesz musiała mnie nauczyć tych swoich tajnych technik...
Wilczyca parsknęła śmiechem.
- Dobrze, ale najpierw powiedz mi, co jest takie ważne? Umieram z ciekawości!
Wstałem, wziąłem jeszcze parę głębokich wdechów. Byłem zdenerwowany jak nigdy dotąd i mam nadzieję, że przez zmęczenie nie dało się tego zobaczyć.
- Bo widzisz... - urwałem. Nie miałem pojęcia jak to powiedzieć. Nie mogę się rozczulać słowami "Znamy się już dość długo...", bo to raczej nie w moim stylu. Chyba trzeba będzie palnąć prosto z mostu, a za tym też nie przepadam.
Durne uczucie bezradności.
- No o co chodzi? - powtórzyła pytanie Moonlight.
- Czy...zostaniesz moją partnerką?
Moonlight?
(Prawdopodobnie rozpętałem burzę w komentarzach, ale mniejsza o to)
(Prawdopodobnie rozpętałem burzę w komentarzach, ale mniejsza o to)