poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Avy

Poczułam przejmujący chłód.Podniosłam prawą,przednią łapę.Obejrzałam ją uważnie-była mokra.Całkiem ładny był ten wieczór,ale w moich oczach przemienił się w wieczór chłodny,brzydki i ponury.Trawa zwykle zielona,gładka,miękka i łaskocząca stała się trawą szarą,szorstką,dtwardą i drapiącą łapki.
Minęłam obojętnie mamucie ścierwo,zignorowałam drażniący,choć niewyraźny zapach obcych.
Jaskinia zrobiła się jakoś mniej przytulna,po prostu obca.Nie wytrzymałam w niej długo i wyszłam na zewnątrz.Na mój nos spadła kropelka deszczu.Wlekłam się przed siebie.
Deszcz przestał padać.Księżyc nie dawał zbyt wiele światła,ale wystarczył bym idąc z opuszczoną głową natknęła się na niedużą,czarną waderkę spoglądającą na mnie z kałuży.Prawe oko przecinała różowawa blizna.Nad błękitnymi oczami kreśliły się białe lub jasnoszare plamki.Po obu stronach pyska miała czarne,względnie ciemnoszare pręgi,a w futro na szyi wetknięte piórka.Nie powstrzymałam westchnienia-chciałabym być ładna.Przekrzywiłam głowę i obejrzałam srebrny kolczyk w lewym uchu.
-Ciekawe jak to jest...-powiedziałam sama do siebie.
Nie dawała mi spokoju myśl,że Chris poszedł gdzieś z Moonlight.Nie jestem zazdrosna.To po prostu dało mi do myślenia.Chris jest dorosły i może robić co chce,tylko ja tu jestem ograniczana.W dodatku ów Chris jest alfą.Zamrugałam.Jakie to dziwne,że dopiero teraz tak na to spojrzałam.Z nas wszystkich ja znam go najdłużej,nie wielka róznica,ale zawsze,a jednak dostrzegam to dopiero teraz.
-Christio-Christoo-Christphel jest alfą-powiedziałam z niemałym trudem i tak właściwie nie wiem czy prawidłowo.
Mój tok myślenia dość szybko uległ zmianie.W jednej chwili zastanawiałam się nad tym,że Chris jest alfą,a chwile potem zaczęłam sie zastanawiać nad prawidłową wymową tego imienia.Mówi się Christophel czy Christopher?A może Christoph?
Kiedy wróciłam do jaskiń byłam już zupełnie pusta,to znaczy...w głowie miałam pusto.W dość krótkim czasie wyczerpałam dzienny limit pracy umysłowej więc mój móżdżek nie był już w stanie pracować.Potrzebny był jakiś bodziec.Całkiem dobrym bodźcem okazał się widok który ukazał mi się w jednej z jaskiń.Mniejsza o Colombiane.Tam był...był...Sayan?Tak?Tak się nazywał?A może Żuczek lub Borusek?

Sayan?Colombiana?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.