Ava zamrugała parę razy zbita z tropu, po czym chyba uświadomiła sobie, że mieszamy na PÓŁWYSPIE. Popatrzyła na mnie jak na niedorozwiniętego psychicznie (już zresztą nie pierwszy raz).
- Do lodowców? - spytała retorycznie. - W środku zimy?
- Jakiś problem? - odparowałem swoim zwyczajowym uśmiechem.
Wadera westchnęła.
- Prowadź...stryjku.
Ostatnie słowo powiedziała jednak z wyraźnym niezdecydowaniem.
- Wyjaśnisz mi w końcu czemu to wszystko ma służyć? - zapytała zirytowana Ava na przemian szczękając zębami i wypowiadając kolejne słowa.
Zawieja była przeraźliwa, ale według moich przewidywań powinna się niedługo skończyć.
- Zrozumiesz, jak będziesz musiała wykorzystać nabyte umiejętności - odpowiedziałem przekrzykując wiatr.
Ava wybełkotała coś niezrozumiałego przez śnieżycę i dam głowę, że nie były to pochlebne słowa.
Gdy dotarliśmy do zamarzniętych brzegów wiatr ustał, a śnieg po raz pierwszy od bardzo dawna przestał padać. Znalazłem miejsce, gdzie powstawały kry. Dla próby skoczyłem na krawędź lodu. Fragment pod moimi łapami odłamał się z trzaskiem, odskoczyłem więc na stalszy grunt. Kiwnąłem głową zachęcająco.
- I co ja mam niby teraz zrobić? - spytała wadera.
Westchnąłem lekko zniecierpliwiony.
- Umiesz pływać?
- Mam skakać po krach?! - Ava od razu zrozumiała o co mi chodziło. - Chyba cię pogrzało!
- Nie ty pierwsza to zauważyłaś - odparłem z sarkastycznym uśmiechem. - A skakanie po krach wyćiwczy twoją równowagę.
Wskoczyłem na odpływającą krę.
- No dawaj, pani wojownik! - krzyknąłem. - Chyba, że się boisz...
Uśmiechnąłem się złośliwie. Wadera już szykowała się do skoku.
To zawsze działa.
Avcia? Podejmiesz wyzwanie? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.