poniedziałek, 8 grudnia 2014

Od Colombiany (CD Sayana): Sayan ma krwi-fobie?

Wstaliśmy i poszliśmy szukać Alfy. Już dawno powinień być i Ava też powinna być.
Weszliśmy na Zielony Szlak. Sayan się ogladał z ciekawością.
-Aaa...ta droga to gdzie prowadzi?-zapytał wkońcu?
-Na Lodowiec Pełni. Ale chyba warto iść skoro zobaczymy Ave lub Chrisa.-odpowiedziałam.
Mimo woli gapiłam się ukradkiem na Sayana. Szegł lekko i energicznie. Chud mniał podobny do mnie. Miał takie szaro-futro. Rozglądał się bacznie. Jego łapy były długie i umieśnione. Kufa! Czemu ja się na niego gapię!? No i klapa...jeżeli tak dłużej będe się zachowywać to się w nim zakocham. Zresztą...już jestem pewnie w nim zadłurzona. Nagle odwrucił łep w moją strone i przyłapał mnie jak się na niego gapiłam.
Spuściłam łep speszona. A on tylko się usiechnoł figlarnie.
-Choćmy szybciej...-powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Sayan został w tyle ale bardzo szybko mnie dogonił. Poczułam jego wzrok na mnie. Szturchnoł mnie i się uśmiechnoł. Otarłam się głową o jego bark, a potem go popchnełam w zarośla.
-Hehe...-zaczełam się śmiać. Sayan wygramolił się z krzaków. W futrze miał gałązki i listki.
-Może następnym razem pacz gdzie mnie wepchniesz bo teraz wylądowałem w pokrzywach!-krzyknoł, próbując mnie dogonić. Zwolniłam dając mu czas by mnie dogonił.
Spojrzałam na niego. Więkrzość liści i gałęzi już się wyplątało z jego sierści. Ale został lisć pokrzywy za prawym uchem.
-Czekaj...-powiedziałam. Sayan sie zatrzymał i spojrzał na mnie. Podeszłam do niego.
-Mógł byś schyliś łep? No bo musze przyznać niestety przyznać...jesteś wyszy odemnie.-przyznałam
Sayan zachichotał i spóścił łep tak jagby się pokornie kłaniał. No cóż...niech się kłanania.
 Chwyciłam lekko listek w zęby i rzuciłam na ziemie.
-No już...przestań się kłaniać dłurzniku.-zaśmiałam się.
Sayan podniusł łep z miną jagby zjadł właśnie plasterek cytryny.
-Czy ja ci mówiłem że nienawidze być dłurznikem...?-zapytał.
-No niestety uratowałm ci tyłek więc jesteś moim dłurznikiem.-powiedzaiłam złośliwie
I pomaszerowaliśmy dalej bez żadnych dodatkowych atrakcji. Choć Sayan i ja przyłapaliwaliśmy się nazwzajem na gapieniu się na siebie

Nasze wspulne wygłópy przerwał Sayan. Stanoł jak słóp soli. Wpatrywał się w krzaki. Też się nie ruszałam a wzrok wbiłam w krzaki. Coś się ruszało...Sayan dał mi znaś bym się z tąd nie ruszała. No sory ale umiem o siebie zdabać. 1.Świetnie biegam. 2.Umiem o siebie zadbać. 3. No jakoś jeszcze nie zostałam zjedzona przez niedźwiedzia polarnego.
Prychnełam rozłoszczona. A on nie musi się o mnie troszczyć. Nie była bym zdziwiona jeżeli by był to kicaj.
Sayan ruszył w strone krzaków. Mimo jego woli polazłam za nim.
Nagle poczułam zapach Avy i kicaja. Moje mięśnie się rozluźniły. Asayan także się rozliuźnił. Wepchnełam łep w krzaki i zobaczyłam Ave duszącom kiajka. Jego biała sirść zamiast być biała była czerwona. Tak samo pysk Avy, był czerwony od krwii.
-Siemka Ava-powiedziałam próbując do niej podejść. Tylko że najpierw musiałam się wyplątać z krzaków. No w końcu się udało i stałam obok niej.
-No hej. Długo cie nie było Iana. Gdzie byłaś?-zapytała oblizując pyszczek.
-No wiesz...uratowałam tyłek twojego brata.-powiedziałam.
-ŻE CO?! Sayana?!
-No...ta...-powiedziałam spoglądając na niego. Biedak próbował po prostu do nas podjeść ale dopiero co próbował się z krzaków wyplątać.
Sayan jednak wyszedł z krzaków i rzucił się na młodszą siostrę.
Zaczeli sie przekomarzać i tażać. W końcu stali na przciw siebie. I nagle Sayan zrobił wielkie oczy...
-A tobie co?!-zapytała Ava
-Ducha zobaczyłeś?!-powiedziałąm złośliwie
-Kr...krew...-wyjąknoł

Sayan może wyjaśnisz? Ava może Sayan ma krwiofobie?

1 komentarz:

  1. Z tego co mi wiadomo to nie 0-0 no chyba,że coś się zmieniło w ciągu tej ,,rozłąki".
    ~Ava

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.