-Cicho!-uciął niespodziewanie Sayan.
Jego głos był nieco zbyt nerwowy i ,,ostry" niźli wymagała tego sytuacja.Może nie chodzi o samą krew a jakieś złe skojarzenie?Może widział zmasakrowane zwłoki w wąwozie?
-Ty też to widziałeś?-spytałam.
-Ale co?-spytał choć chyba znał odpowiedź.
-To w wąwozie.
Basior niechętnie pokiwał głową.Nieco mnie to zdziwiło.On przeżywałby to gorzej ode mnie?
-Wiesz co się stało?-dopytywałam.
Spojrzał na mnie.Jego pysk wyrażał bezradność,smutek,przez chwilę zdawało mi się ,że dostrzegam też płomień gniewu w oczach,ale to mogło mi się po prostu przewidzieć.
-Nie-odparł w końcu robiąc się jeszcze bardziej smętny.
Mruknęłam coś niewyraźnie i podeszłam do martwego zwierzątka.Wbiłam kły w miękkie ciało.Pożegnałam się z Colombianą.
Samotne spacery zawsze mnie nudziły,ale ten był inny... miałam nad czym myśleć.Było już dość późno,a zając nie był w stanie zadowolić zrzędliwego żołądka na długo.Trzeba było coś upolować.Ku swojemu niezadowoleniu zorientowałam się,że w okolicy nie znajdę niczego lepszego od kolejnego zająca.
Głośno wypuściłam powietrze i ruszyłam w stronę jaskiń.
Moja jaskinia nieco różniła się od reszty.No było w niej legowisko jak to na mieszkanie przystało,ale na ścianie,nie daleko szukając,wisiała skóra mamuta upolowanego przez...no właśnie,przez kogo?Tych łowców oczywiście.
Położyłam zajęcze futro w koncie i padłam bezwładnie na legowisko.Skóry wyrzucam tylko gdy jest taka potrzeba,czyli gdy stwierdzę, że nie nadają się do jakiegokolwiek użytku.Czy ta się nadal jeszcze nie sprawdziłam.Nie miałam na to ochoty.W ogóle na nic nie miałam w tej chwili ochoty.Reakcja Sayana na odrobinę krwi była zbyt zaskakująca by tak po prostu ją zignorować.
Naglę usłyszałam jakiś szelest.Obok jaskini przefrunął jakiś cień.Na ścianie pojawiła się sylwetka wilka.Spojrzałam w przeciwnym kierunku.Mając księżyc z tyłu,przy ujściu jaskini stał obcy mi wilk.Założyłam ,że to jeden z tych łowców.
-Cisza nocna-mruknęłam chwytając w zęby leżącą gdzieś z boku skórę i zarzucając ją sobie na głowę.
Nie ukrywam,że zaskoczył mnie fakt iż wilk rzeczywiście odszedł.Słychać było oddalające się kroki.Z początku próbowałam zasnąć,a w miarę tego jak nieznajomy się oddalał wzrastała moja ciekawość.A co jeśli to szpieg?Albo złodziej?A może....bezdomny?,,Bezdomni roznoszą zarazki"przypomniałam sobie moje obawy gdy zobaczyłam po raz pierwszy Colombiane.
Wybiegłam z jaskini.Złapałam nawet trop,ale zrezygnowałam z pościgu uświadamiając sobie jakie to głupie i nieprzemyślane.Znajdę go i co zrobię?Spytam,,Kim jesteś co tu robisz"?To brzmi drętwo i lepiej by brzmiało w pysku kogoś kto coś więcej znaczy,na przykład alfy.A nawet gdyby to co mi odpowie?Możliwości jest w huk.Może nic nie powiedzieć,nikt mu nie broni okazać się szpiegiem i jednym z tych łowców.Była też szansa na to,że po prostu chce do nas dołączyć no i jeszcze kilka innych możliwości plus poprawka na to,że czegoś nie przewidziałam.
Sprawdziłam czy może nie zakosił czegoś wartościowego,a gdy okazało się,że niczego nie ubyło(nawet jednej karteczki czy notatki Chrisa) wróciłam do jaskini.
Był tam i...oglądał mamucią skórę na ścianie.To pół biedy bardziej mnie zdziwiły pierwsze wypowiedziane słowa:
-Macie tu mamuty?
Floki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj o podpisie swojego komentarza. Każdy anonimowy komentarz będzie usuwany.